ten typ mes - mierzymy się wzrokiem lyrics
[intro]
kominy płoną równo
w dymie widzę twarze, widzę kształty zwierząt
znów słońce w okno mi wybuchło
miasto właśnie wstaje, a ja jeszcze nie zaznałem snu
ten taksówkarz z prostytutką
czy to jedyni ludzie, którzy walczą do rana tak, jak ja
bogaci artyści w willach puchną
tylko drepczę w tę i we w tę, opróżniając szkła
[verse 1]
kobieta, która nieopodal mnie na bazarku sprzedaje plony swoich upraw
wielka to baba, ubrudzony ma fartuch i patrzy jakbym chciał coś ukraść
grymas na twarzy i sandał na stopie, z radia znajome dźwięki
wszędzie układy, mroczne utopie, krzyżem podsycane lęki
“a co to za panicz się tu przechadza, jak po prywatnych włościach?”
– myśli kobieta, włosy ręką wygładza – “chce chyba uchodzić za gościa
miastowy kozak w mokasynie, pewnie coś w kasynie puścił, synek
co on tam wie o życia przyczynie? taki na wojnie to zginie
wstałby o świcie, tyrał w stajni, oborę otworzył na oścież
i pojąłby, że żeby dać w palnik, trzeba się urobić po łokcie”
[hook x2]
na ulicy i z okien
mierzymy, mierzymy my my, mierzymy się wzrokiem
tacy wszyscy są ok
a prześwietla jak skłodowska-curie, to jury
[verse 2]
chłopaczek, co na przystanku, tramwaju
wypatruje razem ze mną tego samego dnia
koszulkę ma z napisem “sowietskij sojuz”
i twarz, jakby nigdy nie musiał się bać
i fryz ma modny i oczka małe, obcinają mnie chytrze
nos niezłamany nigdy, bo niby kiedy? ja mam ochotę przytrzeć
a ten stoi twardo i jedna myśl pałęta mu się w bańce:
“czego się na mnie gapi ten typ, dzieciaki ma za szarańczę?”
pierwsza dziewczyna, którą miałem sercem i całą resztą (biedak)
rzuciła mnie i całą noc ćpałem, niech ją szlag! pies to jebał
zaraz matura, ten farciarz obok pewnie nawet jej nie zdał (zdał!)
a jeśli zdał, to raczej dlatego, że matma nie była konieczna (fakt)
nie wiem, jak żyć, czy zgodnie z prawem i jak osiągnąć sukces
i głupia sprawa, bo nie wiem nawet, co napisane mam na koszulce
[hook]
[verse 3]
elegancka lala stuka wysoką szpilką, odwraca uwagę od szczyla
spojrzenie, które ukradłem wilkom, zamieniam na wzrok debila
zerkam na buty swoje czy zawiązane, czy zapięty mam rozporek
i marzę, by rzekła do mnie: ”kochanie, zjawiłeś się w samą porę”
i mówi, że fajnie wyglądam nawet, choć wali ode mnie chmielem
i zna każdą płytę i bardzo pragnie uczynić mnie przyjacielem
a w jej głowie turyn, rzym i paryż łączyła wzajemnie przekazywana palma
i rzekła potem: “mokotów? jest szary i znowu dziś sama czekałam na tramwaj”
co!? nawet mnie nie zauważyła! mnieee… uyyyy… b-tch!
Random Lyrics
- la pegatina - no hi ha ningú lyrics
- tristesse contemporaine - stay golden lyrics
- aqualeo - bullshit lyrics
- haris dzinovic - trazi, trazi lyrics
- cir.cuz - interessert lyrics
- detox - the end lyrics
- mohammed rafi - chaudhvin ka chand ho (romanized) lyrics
- harm/shelter - venom lyrics
- tinashe - midnight sun lyrics
- gabriel antonio - diamonds lyrics