azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

ten typ mes – witaj śmierci lyrics

Loading...

[intro]
co? dobra, powiem wam coś
co tam śpiewasz? zobaczysz, jak płynę!
słuchajcie no, to jest historia

[verse 1]
jakiś czas temu miałem pewne hobby – dno
myślę dziś o tym, a wtedy odbić
nie chciałem od tego; opinie wydadzą biegli
czemu lubiłem rozjebać parę szyb i mebli?
czemu? wiadomo, nie zrobiłbym już tego dziś
nie wyszedłbym przez drzwi, nie otwierając ich
ale feralnego wieczoru nie miałem moralnych oporów
i ruszyłem w melanż bolesny jak poród
wypiłem z siedem króli, nie pytaj z kim
nie łatwo mnie zamulić, ale zerwał mi się film
trafiłem do klubu, gdzie bez problemu
wyjebałem jakieś szesnaście małych heinekenów
robiłem to, co zwykle robi raper na najbie –
ściemniałem coś jakiejś pannie i nagle
jedyne, co pamiętam z tego dnia września
to moje jasne spodnie, jakby całe w czereśniach

[refren]
witaj, śmierci, ja znam twoje imię
ty też tak twierdzisz, bo widziałeś ją w kinie?
po części może sam chciałem spłonąć
w każdym razie, żeby nas sobie przedstawiono
witaj, śmierci, czy dalej żyję beztrosko?
może, ale już złożyłem ci pokłon
boże, dałem się jej dotknąć dwa razy
dlatego pilnuję by nie było trzeciego, czaisz?

[verse 2]
następnego dnia wstaję, nie bez trudu
jakby ktoś bawił się głową mojej lalki voodoo
znajduję nokię, kwadrat jest pusty
impuls podpowiada mi, że nie poruchałem w tym odcinku
próbuję dostać się do kibla, ale perspektywa
wydaję mi się dziwnie krzywa, więc dwukrotnie rzygam
chyba pójdę spać znowu z tą obitą czaszką
ogarnę rany później, teraz spróbuję zasnąć
ale tego uczucia nie mogłem przezwyciężyć
poruszam się jakbym kurwa odwiedzał księżyc
więc biorę taryfę i jadę do szpitala
myślę: “co mogło się stać? przecież portfel się znalazł?”
podczas badań zastanawiam się: “może przesadzam?
do moich zadań należy najba, to się zgadza.”
ubieram się i patrzę na minę doktora
wygląda jakby wiedział już, co działo się wczoraj
i mówię: “doktorze, nic mi nie jest, na pewno”
słyszę: “pański mózg prawie wypływa na zewnątrz.”
co, co, co?
pański mózg prawie wypływa na zewnątrz, panie piotrze

[refren]
witaj, śmierci, ja znam twoje imię
ty też tak twierdzisz, bo widziałeś ją w kinie?
po części może sam chciałem spłonąć
w każdym razie, żeby nas sobie przedstawiono
witaj, śmierci, czy dalej żyję beztrosko?
może, ale już złożyłem ci pokłon
boże, dałem się jej dotknąć dwa razy
dlatego pilnuję by nie było trzeciego, czaisz?

[verse 3]
potem relacjonował mi oddany świadek:
“chciałeś mierzyć się z dresiarskim stadem!
po jednej stronie ty, po drugiej dziesięciu
nafetowanych gówniarzy marzących o spięciu, menciu
potem była tam karetka i psy, a ty ujebany krwią mówiłeś:
“kurwa, nie wiem kto to był!”
nie chciałeś jechać do szpitala, w końcu dałeś się zabrać
twój człowiek odwiózł cię na kwadrat
a teraz nic nie pamiętasz, myślami błądzisz
kto tak kurwa mógł cię urządzić?
i gdy operowali ci łeb, wszczepiali ci tytan
każdy ziom był na ulicy i pytał. do dziś nie wiadomo
to mogło być twoim końcem.”
tydzień po operacji pojechałem grać koncert
słyszysz?
tydzień po operacji pojechałem grać koncert

[refren]
witaj, śmierci, ja znam twoje imię
ty też tak twierdzisz, bo widziałeś ją w kinie?
po części może sam chciałem spłonąć
w każdym razie, żeby nas sobie przedstawiono
witaj, śmierci, czy dalej żyję beztrosko?
może, ale już złożyłem ci pokłon
boże, dałem się jej dotknąć dwa razy
dlatego pilnuję by nie było trzeciego, czaisz?

[outro]
tak, aha! i tak to było właśnie
ciągle wszyscy mnie pytają: “skąd te blizny, mes?
czemu tyle czasu nie piłeś mes?
czemu nie opierdolisz się znowu na zero mes?
tylko chodzisz z tą czupryną?”
bo pod spodem mam kurwa trzydzieści szwów
i nie wyglądałoby to zbyt dobrze i korzystnie, kurwa
tak, teraz mam do tego większy dystans
wcześniej w ogóle nie wiem, kurwa, czy potrafiłbym nagrać ten kawałek
bez totalnego wkurwienia i rozpierdolenia tej kabiny
ale do dzisiaj mam ciarki, gdy o tym nawijam
bo to był hardocre!
no ale co, kurwa? mniej piłem. ha! w ogóle nie piłem!
dużo czytałem, poznałem kobietę mojego życia dzięki temu
so, jak to mówią, co cię nie zabije to cię wzmocni, tak?
ludzie potrzebują takich uzasadnień, żeby uciec od szaleństwa i furii
ta, co nie znaczy, że ten który to zrobił może spać spokojnie
nie znasz dnia ani godziny, skurwysynu!
ten typ mes!

[tekst – rap g*nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...