azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

ten typ mes - zamach na jana k. lyrics

Loading...

[zwrotka 1]
lata temu znałem dziewczynę, która po kilku głębszych
zaczęła popłakiwać trochę, myślałem, że poznam jej wnętrze
że powie coś o starych, albo o ex-gachu
o wypadku, lub, że ktoś z jej klasy skoczył z dachu
jej szlochy zaczęły być ciut agresywne
zrozumiałem, ktoś kiedyś zrobił jej krzywdę
na wpół krzykiem, na wpół jękiem
mówi – widziałam go trzy dni temu u mnie na pętli
to ten sam potwór, starszy, już lekko siwy
nie widział mnie, ja widziałam, że jest szczęśliwy
w każdym razie mówi, zadowolony z siebie
myślałam, że ten koszmar kurwa czas pogrzebie
uspokajam ją jak mogę, cała moja agresja
koncentruje się na leszczu co go nawet nie znam
mówię zróbmy z tym coś, ona już w półśnie
nie widzi, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech

[zwrotka 2]
chcę zrobić to sam, ewentualnie jeśli chcesz z tobą
żadne ziomki, koledzy, oni wiedzieć nie mogą
pokaż mi gdzie ta kurwa, autor gwałtu
przejeżdżamy miasto, opowiada mi: “stał tu
z kobietą pod rękę, dzidzią w wózku”
i mówi “nie” kiedy pytam czy udziela mu odpustu
jego osiedle, nowe ma forum w sieci
mieszkańcy piszą gdzie wyprowadzają psy i dzieci
orientuję się, że to jan k. z firmy x
sąsiedzi nigdy nie sk-mają jaki to fritzl
ją strzygę na krótko, po męsku ubieram
sposób mam farmakologiczny na obniżenie jej głosu
w tej kreacji po przeszkoleniu na targ
znajduje typków ze wschodu i kupuje gun
jako on strzela, próbujemy w lesie
razem z hukiem nasz śmiech daleko się niesie

[zwrotka 3]
wspomniałem o huku, no więc przez internet
kupujemy tłumik, który pasuje hmm gerne
przesyłka na adres wynajętego kwadratu
bez umowy, na nazwisko nosferatu
jakiś zastrzyk z cyjanku, czy ostry nóż
to nie wchodzi w grę, muszę go odstrzelić i już
parę razy z nim jadę busem do pracy, do domu
wiem, że nikt z jego osiedla nie zdoła mu pomóc
tego dnia, wiecie tego dnia
ona jedzie furą w jego okolice, a z nim jadę ja
mam jasny dres, pingle, czapkę, szalik
wszystko, by pasażerowie mnie nie rozpoznali
wysiadka, strzał w tył głowy
narzędzie zbrodni to dla mnie pistolet startowy
spierdalam, na pętli garstka pasażerów
zostaje z orientacją w sytuacji równą zeru
ona czeka w aucie, ale to pewna
ma fałszywe numery, siedzi tam czerwona jak cegła
ja wbiegam w zagajnik, dres do plecaka, plecak w siatkę
nie przypominam już chłopaka, który parę chwil temu dokonał zbrodni
pod spodem miałem czarny płaszcz, parę czarnych spodni
skórzane buty tkwiły ciasno w wielkich najach
wychodzę z lasu, mijam ją w furze i wciąż obczaja
ale spokojnie, wsiadam do tramwaju
zastrzelony jan k. gazety piszą nazajutrz, gazety piszą nazajutrz
jan k. leży nieżywy, nieznane motywy

[outro]
psy po badaniach balistycznych orientują się
że broń mogła pochodzić ze stadionu x-lecia
przyciśnięty obywatel armenii zeznaje
że pistolet kupiła dziwna kobieta
drugi handlarz, że jednak niski zniewieściały mężczyzna
kamery rejestrują postać w jasnym dresie z plecakiem
trop urywa się w pobliskim lasku
opatulony dresiarz w czapce nie budzi żadnych skojarzeń
wśród przepytanych na przystanku tramwajowym przechodniów
spalone ubrania, giwera w wiśle
według planu wykonaliście ściśle



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...