toczek - kolega z klasy lyrics
[zwrotka 1]
zawsze byłem silniejszy od ciebie, ty miałeś lepsze oceny ode mnie pamiętam
robiłem z ciebie mendę przy wszystkich i było wstyd ci codziennie na przerwach
podarte ciuchy, obite pyski i wkurwiona nauczycielka na mnie
pamiętasz solówkę w kiblu podczas dyski? do krwi się laliśmy lecz nie mówiliśmy mamie
skoczyłeś mi na plecy w tamten poniedziałek, ktoś ci to podsunął tak mi to opowiadałeś
szczerze? wtedy zachowałeś się jak frajer, więc za karę ja wjebałem cię do umywalek, ta
wtedy się bałem, że złamałem ci coś, ty chyba kolanem zajebałeś mi w nos
ale suma summarum przekopałem cię dość i uciekałem na przypale pod dom, ta
wtedy myślałem, że przypał i trwoga na zawsze wpisane już będą w mój los ślepy
wieczorami się modliłem do boga o lepsze bo wszyscy kazali mi w to wierzyć
myślałem, że bogaci są źli i, że pechowi g*niusze zawsze schodzą na psy
a w piłkę chciałem kopać jak zinedine ale dorośli mówili, że nie wyjdzie to mi
i w sumie sam włóczyłem się w wyrzutami sumienia
wiedząc to, że umiem grać a co drugi co w klubie grał w pierwszym składzie
miał ojca co trenerowi sypał hajs albo ładną samotną matkę
ty w sumie nice też grałeś w to, ja byłem kapitanem w klasie bo miałem moc
wygrywaliśmy tam stale coś, ale k-mpel był ze mnie słaby, co?
[refren] x2
unosiłem ręce do nieba w każdą niedzielę przy kościelnym ołtarzu
dziś najchętniej bym ci znowu zajebał i potarzał się po szkolnym korytarzu
ta, stwierdzam, że wolno dojrzewam, nie raz cofając się do tamtych obrazów
i mam ten sam pazur co chłopcy z garażów, już tylko nie skaczę po drzewach
[zwrotka 2]
potem nasze drogi się rozeszły, nie wiem nawet dokąd twoje losy zaszły
wierz mi bójki wcale tu ode mnie nie odeszły, ale coraz rzadziej stawałem w roli oprawcy
śmierdzące patusy, klimat złowrogi, jakoś zawsze przerastała mnie ta nisza
przerażało mnie zezwierzęcenie patologii i lekki lęk przed tym został mi do dzisiaj
w liceum wyzbyłem się miłości i boga,radości w tych słowach, stałem się niedostępny
chciałem baunsować, lansować się, światło w każdym tunelu przysłania mój egocentryzm
włóczyłem się, piłem gdzieś, wierzyłem w bzdury, towarzyszył mi przeróżny klimat
dzisiaj nie szukam już boga w kościołach, widzę jego pierwiastek we wspólnych siłach
nie wiem dlaczego to piszę do ciebie skoro nasze życiorysy są zupełnie obce
internet mi powie czy żyjesz, gdzie biegniesz i tylko za jego pomocą to do ciebie dotrze
i nie wiem czy cię chciałem przeprosić, czy po prostu chciałem się wygadać, bo
wiesz, że nigdy nie byłem najlepszym kolegą więc wiele tu ode mnie nie wymagaj ziom
[outro]
i nie wiem co to warte jest, może to już świeczki warta gra
ale pewnie w tym odnajdziesz się, jeśli kiedykolwiek miałeś tak jak ja
i chętnie bym poszarpał się, poturlał po korytarzu ale w żartach
czuję jakbym ci spowiadał się ale ty wcale nie musisz wybaczać
[refren] x2
[tekst i adnotacje na rap g*nius polska]
Random Lyrics
- son nova - paint on the canvas lyrics
- trombone shorty - here come the girls lyrics
- 104 - в аду сегодня жарко (it's hot in hell today) lyrics
- life's complex - marvin gaye lyrics
- doug crawford - reckless lyrics
- shy glizzy - 5 minutes lyrics
- squigglydigg and gabe castro - welcome home: a batim musical lyrics
- bejf - rękawiczki i piach lyrics
- zuzkol - nieśmiertelni lyrics
- vales - standing alone - isolation lyrics