topos patosu - perseidy lyrics
samotnie, pośród pustostanów z mrokiem w każdym oknie
swobodnie przechadzam się nocy środkiem w środku lata
zarys wszechświata, który się roztapia
deszcz meteorytów takich, że aż można chcieć je łapać
wszystko we drobnych falach jak podwodny pałac
ulice i chodniki jak krew ze świętego gralla
rzeka łączy się z morzem, a może z oceanem?
jestem więc nad oceanem – oby nie takim jak wcale
strzelają fajerwerki znad pobliskiego miasta
latarnia bez brzegu mruga do światła na statkach
czyste niebo w konstelacjach
ziarnka w kieszeniach za dużego płaszcza
wreszcie! rozumiesz jeszcze, co też cię
pchnęło w sytuację, w jakiej jesteś?
zagmatwany – niezupełnie, rozsupłany – niekoniecznie
znów wychodzisz z tarapatów, żeby bawić się w najlepsze
pełen stolik, pękate serce
jeśli powiesz to dwa razy, wtedy brzmi to jeszcze śmieszniej
może styks tutaj płynie, lecz charonem nie jestem
wpadnij, usiądź na moim krześle
deszcz komet spadł w bezwietrzny piach
gdzie lądu toń i fala spraw
porosła brzeg jak blada kra
ominąć czas chce w swoich snach
ominąć czas, lecz nie wie jak
w pochmurny las wgryziony mrok
noc patrzy na nasz chwiejny krok
są miejsca, gdzie świat nie jest nasz
piorunów bluszcz się we mnie tka
w ruinach drzew splątany świat:
ukrywam tam ludzkości skarb
dziewczęcy głos jak waty pąk
rozwija w mych przestrzeniach dom
lecz długi szlak, zatruty rdzą
wyciąga z plaż skroniowych pot
mlaskają bzy; zielony kot
pazurem tnie podniebną toń
chodź, mamy czas iść, pytać nieb
gdzie kres nasz rozkołysze wiatr
i zanim noc zakończy dzień
zapytaj, skąd się wziął ten sen
i w chmury leć i nie bój się
choć ta baśń też złowroga jest
i w chmury leć i nie bój się
choć ta baśń też złowroga jest
wybuchły fajerwerki znad pobliskiego miasta
latarnia bez brzegu mruga do światła
czuję się, jakby to było tuż jak anioł stróż
morze jest, a może jest tak wszędzie
zostawmy fikcyjne konsekwencje
nie doczeka to czasu, kiedy powróci ta kometa
więc dlaczego miałbym czekać?
nie doczeka to czasu, gdy powróci ta kometa
więc dlaczego miałbym czekać?
wpadnij, usiądź na moim krześle
może styks tutaj płynie, lecz charonem nie jestem
jeśli powiesz to dwa razy, wtedy brzmi to jeszcze śmieszniej
pełen stolik, pękate serce
znów wychodzisz z tarapatów, żeby bawić się w najlepsze
zagmatwany niezupełnie, rozsupłany niekoniecznie
co też cię pchnęło w sytuację, w jakiej jesteś?
wreszcie
rozumiesz jeszcze
dlaczego miałbym czekać?
nie doczekam czasu, kiedy powróci ta kometa
więc dlaczego miałbym czekać?
dlaczego miałbym czekać?
nie doczekam czasu, kiedy powróci ta kometa
ziarnka w kieszeniach płaszcza
czyste niebo w konstelacjach
latarnia bez brzegu mruga do światła na statkach
strzelają fajerwerki znad pobliskiego miasta
Random Lyrics
- kvngdian - couple bands lyrics
- tobe (germany) - skitzo lyrics
- grift - flyktfast lyrics
- troldman - amighoes lyrics
- iman europe - studio lyrics
- house of hatchets - sleep lyrics
- tc1creezy - 02/pensieri demoni lyrics
- rocky badd - lil baby lyrics
- hefner - half a life lyrics
- k-otix - questions (instrumental) lyrics