azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

"truth") - wychodzę - mnóstwo marzeń (beat: submerse lyrics

Loading...

wychodzę z dźwiękami z globalnej wioski “mętlik”
widzę pola zasiane słowami – na sianie siedzieliśmy kiedyś podobnym i te słomiane kręgi…

stoją ot tak stać. czasem potrzeba ręki żeby na nie wejść
to nie przeszkoda, raz-dwa, wiem to, nieba błękit
jest piękniejszy, kiedy czas jest by patrzeć…

taki chleb – jak weźmiesz kanapkę – był zbożem
słowa spisane ozdobą, teraz szkołą
nigdy zabawą w bierki

dopasowaniem do zieleni traw, gdy powieki chcą spania
wyobrażam sobie jak to umieścić
gdy słyszę beat i odgłosy pisania

jak kroki po piasku – takim miękkim
są stworzenia, które uciekną, takie, które ugryzą, takie które popieścisz
ludzie koty, ludzie szczury, dziwni ludzie ludzie, gdzie ludzie piękni?

już niekoniecznie tworzący sm-tne piosenki
przekazujący myśli od ręki… szukam oddechu, nie westchnień!
lubię patrzeć jak po skórze widać dźwięki

taki dziwny trochę jestem
lubię myśleć, że nie trochę – wierz mi – nie szczędzę wysiłków by dreptać!
na tej drodze czasem widziałem ptaki

w górę szły!
zupełnie nie jak człowieka strach przed pójściem do paki
kukurydziane dzieciaki

nisko łby! się brało taką i rzucało, nie zarzucało
nic do tego nie mam chłopaki!
sobie myślę – pola kukurydzy kiedyś takie nasze wszystkie, dziś rzucamy dla draki

palenie, filtr za filtrem, gwizdek za gwizdkiem, te kolby są inne
też sezonowo, też za instynktem. zamiast wesołego wrzasku jakiś taki nijaki
jak tego psa, jakby za byciem wilkiem

wychodząc dnia schyłkiem, raczej ciszej
niż przy pisaniu, rozrywam przestrzeń tym bitem
… i patrzę na piłkę…

spadła. kolejny raz. raz, dwa, rozpęd do diabła
lubię fizykę – logikę, znaleźć na łące
wpasować w ciąg liter

pamiętając, że słońce zaraz tu dotrze
uprawiać plany
dzielić owoce tych co już wzeszły na dobre

tresować te krnąbrne
tyle miejsca, się mogą wybiegać, pod nosem
aż chce się ponarzekać! to takie “wolskie”!

więc drążę, drapię los
jak z losu ze zdrapką. wyrzuconych stos
leży tam gdzieś za stacją –

nieszczęśliwych, a może zwykłych…
jak wszystkich… poddanych…
sytuacjom… generalnie…

z tymi tłumaczeniami to
nie galopujmy. liczmy
ceny widoczne w nocy

przez nie i tak gwiazdy
ciężko dostrzec… ci co mają
szczęście powiedzą: nieistotne

jak my, jak te drzewa posadzone
przy jednej drodze
dziś to już po przycinkach…



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...