trzeci wymiar - i choć niewiele mam lyrics
[verse 1: pork]
nigdy nie chciałem być merem, wolałem raczej skurwielem za sterem
z grubym portfelem i w teren, żyje się raz!
nota bene dziś tak jest i choć myślisz, że wiesz wiele
być raperem, to nie wyścig za portfelem i blask
nikt z nas nie chciał być celem, jak on nie chciał wpaść w here
kraść by seledynowym hamerem, cóż ginie się raz!
nikt z nas nie chciał być zerem, raczej numerem jeden
choć cyfra graniczy z zerem, eden ty wybierasz
olałem prace, wybrałem rap, za to płacą mi fakt
więc rap jest moją pracą, dopóki płacą, zrozum to tak, brat
a że wybrałem, dlatego prawdą twarde dyski pale
to trwa jak zapach spalenizny w salem, mam jak syzyf kamień
nosze go jak mycki w shire, jak blizny stale
bo to parę wad i zalet, pierdole wyścig karier
chce nadal patrzyć dumnie w dal, jak nasa
wybrałem szum membran, jak mumie piach
i co dzień jak bumerang to wraca
[hook x2]
dopiero to teraz tak do mnie dotarło
więc od teraz nazywam to karmą, nie ma tu nic za darmo
świat gdzie częściej nie wiadomo czy warto
dalej szczerze wierzę, że warto
i choć niewiele mam to wiem
że inni wiele by dali by mieć to co ja mam, yo
[verse 2: nullo]
nie będę kłamcą, zarobiłem centów parę
lecz gdybym był wydawcą, jeździłbym jaguarem jak camey
choć nie sprzedałem się w reklamie, mam mieszkanie
miałbym dwa razy większe, gdyby złoty był dolarem
miałem paręnaście w życiu kobiet
wiarę w pasję, w to co robię, jedna kocha się w człowieku
druga w jego samochodzie
to samo co dzień, teraz lans jest w modzie
niestety hajs to złodziej, nie każdy z nas to powie
przepraszam, że sprzedaję ciebie jakbym był alfonsem
ale mężczyzna jest jak dobry bank, musi robić forsę
ja dzięki tobie rosnę, ty dzięki mnie oddychasz
26 lat w moich uszach gra muzyka
i nie ma takiego dnia w roku, żeby tu nie grał rap wokół
dla bloków, dla ziomów, dla wrogów
prawdą tu żaden znak stopu, piach w oku, banknotów brak
nie może mi tego odebrać brat, co mi daje rap!
[hook x2]
[verse 3: szad]
ja jestem stąd, bo mój dom to te szare ulice
ta sama woń i te twarze, które stale tu widzę
przemilczane różnice, choć parę zalet tu widzę
żaden pulitzer nie zastąpi mi tych kartek ze szkicem
jestem stąd i rozliczę to na własny rachunek
i nie ważne, że dla nich, ja to wygasły gatunek
już chyba czas by zrozumieć, obrać trafny kierunek
tu, gdzie każdy daje ci rady, ale nie każdy daje szacunek
jestem stąd, bo mój dom to te stare historie
owiane mgłą października, zleci parę nim pojmiesz
podrabiane cyrkonie, tu grają białe symfonie
omotane widownie tu przyswajają syf chłonnie
jestem stąd i jest mi dane iść wolniej
już jako mały szczyl wiedziałem, że nie to nie dla mnie
być kimkolwiek, zajmować się czymkolwiek
nie zostanie nic po mnie, wole patrzeć przytomnie
jestem stąd, przypomnę
[hook x2]
[tekst – rap g*nius polska]
Random Lyrics
- wiz - he's the lyrics
- george jones & margie singleton - when two worlds collide lyrics
- pakho chau 周柏豪 - 有生一天 (one day) lyrics
- lrz one - biddas freestyle lyrics
- mr. morbid & melph - roxxxanne lyrics
- kibariye - ah istanbul lyrics
- mychelle lee - funky (funkdafied remix) lyrics
- micenvy - my bestfriend lyrics
- charlie hall - the solid rock lyrics
- georgie fame & the blue flames - sweet thing lyrics