azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

trzeci wymiar - luksusowe getto lyrics

Loading...

[zwrotka 1: nullizmatyk]
codziennie patrzą na ten mur z okien
w swojej głupocie wierzą w utopie
cierpią na klaustrofobię jakby żyli w u-boocie
cenią ten styl, bo wsadzili tu krocie
są wśród ocenionych głów, a nie w biedocie
wierzą że cały ten syf zostawili za szlabanem
że zakłamane gesty odeszły gdzieś w nie pamięć
że za parkanem mieści się doczesny raj, jak z bajek
uciekli z miejskich bagien, by znów popaść w załamanie
ich sąsiad z na przeciwka ponoć boss z policji
co noc lubi gościć dziwki, stronić od prohibicji
samosądu z ambicji dokonuje prokurator
bo sk-mał to, że przed pracą żona jest w tym bloku szmatą
cały pion, ćpa to narko nazywane pychą
wychowywani bezwartościową polityką
wyhodowani ze zdartą, chorą psychą
wychodzą na balkon i patrzą jaką jeździsz bryką

[refren x2]
kradzieże, gwałty, morderstwa, burdy i penerstwo
tam gdzie slumsy i bieda bóg stworzył sobie piekło
bogactwo, szmaragdy, fury i lamerstwo
diabeł skrył się za murami tworząc luksusowe getto

[zwrotka 2: peja]
z rezydencji do galerii, z galerii do rezydencji
i zapewne już ich zmęczył ten żywot bogatych dzieci
synek po bandzie leci, huka towar że aż miło
bo ma przepizgany kinol, karnawał w rio
naznaczony jak albinos, kozaczy niczym krzywonos
bo za szmal poręczono za niego już wiele razy
wraca najebany z pracy bez prawka, to nic nie znaczy
no bo kto tu dzisiaj ma azyl i stabilny zakład pracy?
wszystko na tacy podane ze smakiem – proste
zna kluby nocne, zabiera tam młodszą siostrę
szmal od mamusi na sushi ten lunch wpierdala
bo lansik w szkole to plusik, szpanować musi ta lala
maniery gwiazdy, choć to pierdolony no-name
odziany w drogie metki plus ostry bałagan w głowie
nie zna proszę, dziękuje, przepraszam – dzisiejsza władza
lepiej zawróć do getta, gdzie luksusem się otaczasz

[refren x2]

[zwrotka 3: szad akrobata]
tu uczucia mrą w szpitalach, wartości w poczekalniach
po szybach płyną fekalia – pogadajmy o realiach:
tu do obcych się przytula, od bliskich w kroczę zgarnia
nawet jeśli się kochają, pobrać się tu to mezalians
on to zwykły proletariat ona motyka monetarna
może bajka, może high-life, może raj na na kupie łajna
może na codzień twarze to nie twarze? to emalia
zasiali wadliwe ziarna będą je zbierali – karma
może na codziennym rauszu oni w rutynowym marszu
ona mu skrawek romansu, on jej anchois na fałszu
tak w rewanżu z miłości zbadaj łańcuch wadliwości
kwasu groszki, alko, proszki, tak wyrośli
smak jest gorzki tu i ten polski brak litości
wyniośli a tak prości, nie znają lęku przyszłości
ledwie idą tak, by doszli tyle, że odpicowani
czy to my jesteśmy nimi? czy może oni są nami?

[refren x2]

[zwrotka 4: pork pores porkinson]
ojciec to marka, klasa i styl jak bracia grimm
doradca firm, znawca win, właśnie wraca z chin
operacja szanghaj deal lecz też szanghaj deal to
czy szanghaj ring, jacuzzi, szampan, baldachim
on jak -ss-ssin cicho obrączkę na palec
właśnie wraca z chin, a tam lubi zaszaleć
za to matka jest adwokatem, śpi z bankomatem
choć powinna z alkomatem, wlewa codzień automatem
syn to tani cwaniuch, halucyn, salut chill i
jego zawód syn lśni jak alusy, on bez śladu rdzy
bo jak tabu syf, tabun cyfr mu zasłanie wszystko
nawet to, że jest ćpunem no i hazardzistą
niby zwykła rodzinna i jej luksusowe getto
brak ojca, matki, syna, to bezuczuciowy sektor
zamknięci za betonowym murem i szlabanem
łączy ich tylko mieszkanie, pieniądz i obraz z kamer

[refren x2]

[tekst i adnotacje na rap g*nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...