trzeci wymiar - to nie film lyrics
[hook]
to nie film, to jak miałbyś być sługą i bogiem
nie poradzisz sobie z tym jak z temperatura kobiet
przeszedłem długą drogę, choć wciąż polują mogę
znów ruszyć znów furą w obieg, znów dobierać drogę
[verse 1: pork]
kolejny wiraż, potrzebny mi jest rap jak ludziom ogień
czuje to jak enduro, powiew i jak zły urok w tobie
gdzie mam marzenia? dawno za siódmą górą człowiek
powiedz co będzie jak nie zdążysz dobiec w porę?
najpierw pozwoliłeś odejść, nie zawsze jest się górą sn0bie
leżysz na dnie w rowie, nieco inni z kulą w głowie
ukradłeś studniom wodę, więc masz ponurą spowiedź
miałeś k-mpla, lepiej powiedz z którą pobiegł
nie mi, murom powiedz, ja mówię shure’om co wiem
świat to pod lupą kopiec, mieć trzeba nad dupą głowę
ludzką naturą fobie i nawet jeśli kruszą kopie
mów bowiem nawet lód strawi kiedyś ogień
[hook]
[verse 2: szad]
chcą szukać dobra tu, a to jak szukać boga w rio
tu dni jak woda płynął, tańczy na wietrze nylon
to babilon stoi pokryty formaliną
wkrótce pod lawiną fałszu runie z całą tą drabiną
dzielę błąkaniną druga z mą kompaniją
głęboka miłość dla oddzielonych na tych blokach liną
na blokach żyją i na blokach giną
jak te historie napisane dla tych imion
ja jestem jednym z miłośników tych nośników, buntowników
co z chodników do głośników niosą deszcz meteorytów
niszcząc blef stereotypów opisują brud chodników
chłód chodników, szum chodników dając wielu grunt w dotyku
w świecie pół-plastiku ekstra figur, ekstaz, piguł
liczy się perfekcja bytu tez masz wybór reszta figur
w twoich rękach sam decyduj jaki ten koniec ma tytuł
czy wybierasz miejsca trybun czy unosisz excalibur
[hook]
[verse 3: nullo]
możesz grób kopać, prosić o cud boga wciąż błądząc
jest tyle dróg popatrz, znów chłopak wybrałeś tą złą
jutro brat twoje problemy się nie skończą
jeżeli ty każdego dnia będziesz odkładać je na k-nt-
w tej dżungli brak czystych rąk, brat wszyscy chcą brać
od nas, w zamian oddadzą zwykły tombak
mój k-mpel nie miał rodziny, czy miał się poddać?
ma teraz własną rodzinę zdobył własny mount blanc
znałem też typa, wypadek zabrał mu sens dni
wierz mi, o nic nie pytał gdy pisał list do śmierci
dziś to szczęśliwy człowiek, bez pretensji
w głowie wybaczył sobie, gdy stał już jedną nogą w grobie
to nie film z fondą, to egzamin stąd to życie rani
a my czasami sami sobie wbijamy żądło
tu każdy z nas powinien być coustack
nie patrzeć na świat brat przez zamknięte okno
[tekst – rap g*nius polska]
Random Lyrics
- pearl jam - black, red, yellow (live 2017) lyrics
- sd - don't get smoked lyrics
- lipstick (netherlands) - i'm a raver - radio version lyrics
- johnny clouds - like that lyrics
- macacos do chinês - esquece-m lyrics
- ben saunders - turn back time lyrics
- pete philly & perquisite - conflicted lyrics
- yankie - 이놈 (i.n.d.o) lyrics
- xs - fuck love lyrics
- ramon ayala - el federal de caminos lyrics