azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

upadli poeci - bar upadłych poetów lyrics

Loading...

[zwrotka 1: piekielny]
zimny wiatr znów zatrzasnął za mną drzwi
to szach-mat, plan jest prosty, trzeba iść, pić
w tej niemal pustej knajpie czas wolniej leci
i spotykają się tu oni – upadli poeci
ja widzę go, pije, siedzi przy barze
puste oczy, sm-tna twarz, jakby pozbawiony marzeń
siadam obok, kładąc hajs na ladę i wiem, jak skończę
biorę piwo i setkę wódki na dobry początek
on też ją pije, wali goudę w gardło
tutaj już nawet barman nie patrzy na nas z pogardą
po drugiej stronie sali siedzi gość porywczy
zamawia kolejne piwo, ja widzę, że coś go niszczy
bo klnie jak szewc, pije bez pamięci
upadli poeci… kurwa, też jestem jednym z nich
i nie wiem, co jest z nim, ale idzie tu do nas
za oknem wstaje świt, ale nas dziś nie pokona

[refren: piekielny]
i w tej pustej niemal już knajpie my
siedzimy razem, zwalczając straszne sny
trzech upadłych poetów w jednym miejscu
z różnymi problemami, lecz tą samą raną w sercu
i w tej pustej niemal już knajpie my
siedzimy razem, zwalczając straszne sny
trzech upadłych poetów w jednym miejscu
z różnymi problemami, lecz tą samą raną w sercu

[zwrotka 2: r-ice]
przyćmione światło gaśnie jak blask w oczach
dym na powiekach, pustka w jego krokach
witam go w barze, sam siedząc przy ladzie
on siada koło mnie, ma kartkę, hajs kładzie
i woła barmana: (“daj browar i setkę”)
ja, pijąc wódkę, powietrze mam ciężkie
wiem, nie jest lekko żyć, przychodzę pić
oni znają to, chcą spać, nie mogą śnić
ale wiem, łączy nas coś, gość w kącie sali
coś kreśli załamany, wciąż pijąc browary
gouda parzy w gardło, śmierć czegoś chce
albo gość marszczy brew, ten z tyłu wciąż klnie
to chyba dwóch poetów, jak ja, upadają
mają kartki i długopis, ze szczęściem się mijają
ten z końca sali idzie do nas, knajpa pusta
rozmawiamy, każdy z nas inny problem ma na ustach

[refren: piekielny]
i w tej pustej niemal już knajpie my
siedzimy razem, zwalczając straszne sny
trzech upadłych poetów w jednym miejscu
z różnymi problemami, lecz tą samą raną w sercu
i w tej pustej niemal już knajpie my
siedzimy razem, zwalczając straszne sny
trzech upadłych poetów w jednym miejscu
z różnymi problemami, lecz tą samą raną w sercu

[zwrotka 3: ntw]
wiatr mnie przypałętał do sieni tej sali
z tego co pamiętam inni też tu umierali
krew z wnętrza podpływa do krtani
zagryź wargi, zamilcz, bo nie kochamy za nic
nalej mi do pełna, nie wnerwiaj mam
wiem, miała być przerwa, mała, dalej chlam
nie spać, nie brać od świata nic
niesmak wiersza wije się jak nić
pełna nieporozumień
w sumie im więcej rozumiem, tym ciężej tu ujść mi
“milcz.”- jak to powiedzieć, ziomuś?
rządzą mną emocje, a co rządzi tobą?
przyszłość pokaże, bo na razie tu widzę
przy barze dwie twarze, też zmęczone życiem
ja poeta-anonim, nadchodzi rano
idę do nich, chyba mają to samo…

[refren: piekielny]
i w tej pustej niemal już knajpie my
siedzimy razem, zwalczając straszne sny
trzech upadłych poetów w jednym miejscu
z różnymi problemami, lecz tą samą raną w sercu
i w tej pustej niemal już knajpie my
siedzimy razem, zwalczając straszne sny
trzech upadłych poetów w jednym miejscu
z różnymi problemami, lecz tą samą raną w sercu



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...