azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

warga - tamagotchi (dosłowna parodia) lyrics

Loading...

[intro]
snur, snur
quebo, taco
myju, myju, myju, myju
se jestem na saunie, paruję, ty w celi na pryczy żeś, ziom
ktoś mnie vibovitem posypał i do oczu wlazło mi to
za rękę mnie szarpie dwóch gości, jeden ma chyba lat ze sto
ty wychodzisz z celi i widzisz, jak wokół różowe jest to

[zwrotka 1]
skanują na mnie kody z biedronki, ej
ciągle mnie skanują, kręcę bączki, ej
udaję dłonią, że rzucam kośćmi, ej
pokazuję palcem publiczności, łu
to jest jakiś randomowy numer na mych plecach, ale to 441968
stop, teraz panorama, jakieś kloce, zaraz znowu przejście na quebo
co robi? obrót głowy, łoł
znowu ten numer na plecach
s-xy, chłopaków z dołu podniecam
wąsy ma jeden, co siedzi z prawej
a ja się znowu ostro ręką bawię, rzut!
udałem ten rzut, teraz siądę
robię peeling dłoni, by jakoś wyglądać, łoł
slowmo krata powoli nadciąga
pałki ochroniarzy, będą sobie obciągać

[refren]
krzych, szlug daj, a nie sam pal, bo
quebo tu zaraz i jego złote zęby
“klap klask klap
mam nicki na katanie, chwyć za twarz
właź tu na me żądanie”

[zwrotka 2]
krzy-krzy krzysztof siądzie z ty-ty-tyłu
żeby walić, walić, walić mnie po, po, po ramieniu
taco robi pewnie pompki w różowym więzieniu
a ja dam mu szybko dźwięk z icq w powiadomieniu
nie k-masz tego dźwięku – jesteś gimbem, ej
za mną wczyte laski są tak jak blade runner
tak wygląda twój casual friday
w gej klubie różowe owsiki jak na naku
halo dziadku, taco pokazuje lasce f-cka przez telefon
ją to boli, także przełyka tę zniewagę z grymasem twarzy przez to
stop, taco mocno podkurwiony krąży tu jak lew
ja na kanapie rozkminiam, czy se popcorn zjeść
pokazuję znaki ręką, taki jestem szalony
macham tak łapami, jakbym dyrygował słowiki poznańskie
taco wciąż wkurwiony jak le-ew
pokazuje mocno, że krzesła z ikei tylko chce
stolik, co tu stał, nie podoba mu się
w ogóle mu się tu nic nie podoba, przebitka na kapcie

[refren]
chwyć za skalp i pokaż numer znowu
gość, dwóch, gnat
idą se po kratach tu
leci ptak, już został sufit tylko
siedzę sam, kłamałem, dupy z quebo

[zwrotka 3]
jeżdżą, jeżdżą, oni jedzą, jedzą
już jest pora obiadowa, dobrze o tym wiedzą
za sałatkę z prażonym jarmużem pewnie tu nie siedzą
patrzę się na taco, czy już zjadł całe swe mięso
taco dźga fasolę, taco dźga fasolę
koleś chce się dzielić kromką, tak jak kiedyś w szkole
wzrok ma, jakby chciał oglądać wspólnie z kimś p-rnole
laski w 360p rozdzielczości wolę
potem rzygam w kiblu, quebo rzyga w kiblu
pewnie znów jest w ciąży, choć to raczej niemożliwe
a ja sobie idę w pustej w chuj fabryce
operator wciąż mnie kręci, udaję, że go nie widzę
za to widzą taco, ziomki biegną do niego
nie wygląda wcale na to, by był ich kolegą
idą w jego stronę, chcą go chyba obić
tak, zdecydowanie mocno chcą go obić
chcą go obić, chcą go obić, chcą go obić
chcą go obić, chcą go obić, chcą go obić
chcą go obić, chcą go obić, chcą go obić
daj mi wody, daj mi wody, daj mi wody
daj mi wody, daj mi wody, daj mi wody
mniam, mniam, mniam, mniam

[outro]
patrzyłem na nagiego quebo, ruszałem trębaczem, ot co
ruszałem tak ręką jak quebo, na boki cyk cyk, o tak o
a taco ma fetysz, że lubi se w pustych fabrykach pluć krwią
choć wolałby deszcz na betonie i balsam pachnący na wąs

[tekst i adnotacje na rap g*nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...