wieczka - ntflix lyrics
zawijamy z klubu, ostatni shot na dobranoc
ona dłonią łagodnie mnie drapie po karku
chłopaki sk+mali ten dalszy scenariusz
taksa na chatę, nie pierdolę się w tańcu
wyjebane, nie chcę podnosić kwestii
moralność + tu leży poniżej podeszwy
ona gasi sumienie jak peta o śmietnik
takie ciało bez duszy #włodek_lenin
w tle mietek fogg i “ostatnia niedziela”, z kieszeni
płaszcza bierze benzodiazepam, pyta czy nie chcę się z nią
tym ujebać, “gardzę lekami, ale nie się krępuj i bierz tam”
mają chore jazdy potem gdy wjeżdza, trzymam dystans jakby
każda była еlka, oboje mamy bunkier nie sеrca
na to dragi to chujowy terapeuta
każde love rozjebałem w pył jak nagasaki
little boy, jebłem i tego nie zapomniały
moje nigdy kończyło się deja vu
to typ faceta, jaki preferują szlaufy
bo im wszystko jedno, gdzie idą
bo im wszystko jedno, gdzie dojdą
bo żaden nie wyskoczy z miłością
nie dzielą się życiem i kołdrą
została tylko szminka na ustach, z tego
co miała dzisiaj, samotność poleca lubić pułapki
mnie szklana wjebała na miecha, chcę patrzeć jej w oczy
póki ich nie zamknęła, biorę wszystko na teraz
brałem wszystko od dziecka, byle typów na to kurwa
nie stać, bo to nie maxy i metki, to jebana charyzma
wszystko mi fituje jak palma do rukoli, jak
banknoty do bezsenności, wciskam ją do ściany
szarpie włosy, jęki się zlewają z arctic monkeys
jebać jutro, jebać nieodebrane
lubię się rozerwać, szahid + klej łatkę
oni wzrokiem jej ściągali stanik
ale to ja jestem na wygranej
weekend jak triduum paschalne
piątek zgon, sobota leżę, niedziela wstaje
jezu, boskie porównanie, biorę przykład
oni nawet cię nie złapią za nogawkę
pewnie wyjdę nad ranem, to nie wyjdzie na stałe
a serce na insta to jedyne dane w relacje, poranek
jak fajbusiewicz rekonstrukcja zdarzeń
to wkurwia pobudka w obcej sypialni
ujebane kubki i nie ma kawy, szkuuurwa
zbieram ciuchy, układały etapy
rozbierania się od drzwi do oparcia kanapy
ostatni fajek w paczce, idę na balkon
widok na jeszcze senne
miasto, żywię do niego niechęć
wracam do środka, obudziła się na czapie
i ta historia, że
walą się typy na pizdę, jak fisting
o nią i gdzie nie pójdzie, to się robi
kłopot, wydziarani goście chcieli stawiać
drinka, chuj że wydziarani + żaden się
nie popisał, łapie za benzo i ją
mocno odcina, to dobry moment, by się udać
do wyjścia, biorę szluga z jej paczki
i znikam, nie ma szans, żeby zatęskniła
Random Lyrics
- omah lay - safe haven lyrics
- lilbubblegum - round 2 lyrics
- yq - efimile lyrics
- adora - trouble? travel! (romanized) lyrics
- jonjon oficial - diz pra mim lyrics
- tempo - yo no sé ná lyrics
- swiftxmiles - you and i lyrics
- battaglia - réesoi lyrics
- deys - dzielny mały toster lyrics
- majak door - everybody wants you lyrics