azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

wojtek warzyński – baozi lyrics

Loading...

[intro]
skrzyżowanie alei jerozolimskich i marszałkowskiej. na skrzyżowaniu tych dwóch głównych ulic, stolicy polski postawiono słup drogowskaz. drogowskaz informuje gdzie leżą helsinki, kopenhaga, oslo. a gdzie leży warszawa?…

[zwrotka 1]
znowu impreza, żeby nadać mdłemu życiu trochę smaku
sączą się stale z solniczek głośników kęsy tłustych basów
dama poleca napój z procentami wśród pustych sloganów
miga jej gwiazda na plecach
mobilna apteka przybyła do baru
wraz z nią dostawa towaru

gorzka pigułka +
dawaj filtry, w ruch poszła bibułka
matka mówiła+ “obcym nie ufaj!”
ale teraz jej tu nie ma, więc bierz to w usta

w takiej kuchni to oleju, nie ognia szukaj
szumi ci w głowie, choć deszcz już ustał
zamiast delicji z grochem kapusta
chociaż tamci mówili, że z masłem bułka

błyszczą się szpilki w kałużach
jak lód w zmiksowanych jarmużach
panna się w morzu koki zanurza
a na patelni dochodzi już druga

szkli się na ruszcie rotunda
obok monitor mieszkańców zadłuża
skwaszona teraz jak kombucha
bo tym razem dla niej to porcja za duża

[zwrotka 2]
siedzą z pełną miską chipsów dwie dziewczyny upalone
jedna czeka już na deser, druga menu duka ciągle
trzecia leży gdzieś pod stołem
trzecia nas oślepi wschodem
miejsce choć na potem
zostaw, bo nadchodzą chłopcy z tortem

[zwrotka 3]
teraz palą na dworze
kawaler bucha prądem
znów na wiatr rzuca słowem
chciałby razem z nałogiem
ktoś częstuje jednym mnie+ trzymam stale płuca zdrowe
teraz dopala banknoty, więc
nazajutrz będzie szukał monet

[interluda]
wwa, wwa
wwa, wwa
stolica sześciu kucharek znów zgotowała kwaśny los

[zwrotka 4]
to miasto kulinariów+
wpierw francuskie ciasto w atrium
potem chcą muli w garnku
chociaż na co dzień to: auchan, carrefour

nie wydobędziesz esencji wśród ludzi dojrzałych jak rozmaryn w marcu
szesnaście lat na karku
browar pity po krakowskim targu

przepisy masz w małym palcu
lider restauracji bywalców
jej oczy wróżą pytyjsko jak za dzieciaka nakrętki z tymbarków

dzisiaj naturalny blond koleżanek sztucznych w drogim ubranku
chciałeś tu dowieść kurażu
więc pij teraz, coś sam nawarzył kucharzu

nowa knajpa właśnie gości pięć gwiazdek
po takiej uczcie odpoczynku krzty pragniesz
zimny schweppes mrozi w szklankach gin
cały wieczór tylko przekładaniec: “karta, pin”
siedzi kwintet w cieniu win, para zaś nad nim
shisha utworzyła już z dymu baldachim

[zwrotka 5]
zjada wzrokiem szklanej szafy pani starmach oraz gessler
“czy coś podać jeszcze”?
świeżą wenę w porze poobiedniej

a do tego jeszcze proszę
smak miejscowy chętnie wezmę:
neon w lawendowym sosie
doprawiany letnim deszczem

asfalt stygnie na mieście
tacę niesie mi kelner
biorę z tortu wisienkę
gdy z tyłu się tłuką talerze

niezwykle pusto jest w metrze
w pełni ogórkowy sezon trwa przecież
pozamiatane więc dogaszam płomień na płycie i zmywam stąd wreszcie…



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...