zero (pl) - weszło lyrics
[zwrotka 1]
weszło
czuję że to mnie rozjebie… pięknie
mogłoby być lepiej, nie, czekaj
czester, lepiej to mi polej w szkło, bo pęknie
znowu widzę suche dno
jeszcze
walimy kolejkę, gdzie ja jestem
mówiłem do siebie, ale poszło w eter
nie wiem jak na imię mam, ktoś drze się etię
typie, widzę że już jesteś nefretete
wpierdoliłem w siebie całą filmotekę
takie kino, że się nie chce chodzić, lepiej się położyć
boże kurwa kiedy mi to zejdzie, laydback
wczoraj jeszcze młody melchizedek
dzisiaj w towar zmieniałbym kamienie
teraz tornado i earthquake
jutro chuj, jutra nie będzie
[zwrotka 2]
myślę o tym kiedy mijam stacje
za dzieciaka trochę tu nakradłem
nie, że jakieś akcje, obligacje
czipsy, resoraki, inne takie
nawet się z tego wyspowiadałem
gdzieś coś, około, hmm w trzeciej klasie
teraz swoje wiem i to chyba jasne
żadne wielkie halo, to się nie tłumaczę
jedzie fura, ziom w cykora grać chce
ale się nafurał, turla się po masce
wstaje, gość wychodzi i go szarpie
a ten, rzyga mu za wycieraczkę
gdzieś tam dalej kopią się z pedałem
zwija się na glebie, bo wie co jest grane
obiją golenie, się napocą
pacjent z kurzu się otrzepie, luzem pójdzie dalej
pewnie, jeszcze go zobaczę na mieście
tam to, dopiero się dante odezwie
gram w tą i kolejne kręgi od piekieł
błyszczą mu szyje jak kiety na dresie
wziął lepę na deser jak moda od goshy
pod monopolowym to nie metafora
i chuj bo go kocha, że wiesza na szyi, gdy chcą go montować jacyś sprawiedliwi
[zwrotka 3]
myślę o niej jak o zbawicielu
nic dziwnego trochę karton przerósł
zaraz się nareperuje w biegu, wóda wchodzi miękko niczym welur
dawaj molly, chuj że worek w pięciu
to nie włości, jak zwłoki w przeręblu
to nie jogging ale skoki w miejscu
nie ustoją nawet paru sekund
dobrze, że już się podziemie otwiera
proste, że wyjmuję stówę z portfela
z gościem w berecie jak czarna pantera
zbombię
potem znikam z pola widzenia
dalej wisienki se wrzucają w gardziel
prawie jak frisbee na metry przez cale
jak pies aportuje i wciąga mnie w parkiet
już buja tych w yeezy ta nuta o hajsie
chyba trochę mnie przerasta taniec
do kajuty leją się fraktale
jakąś dupę se za dupę łapię
a to czyjaś dupa i się stawia frajer
ja go z byka wale, ten dostaje w kaszkiet
się osuwa nagle, walą w oczy gazem
ledwo kurwa sapię, czuje ból w pikawie
siedzą mi na klacie i pozamiatane
światło
mnie zalewa nagle, a w kable
pchają
mi takie napięcie, że padnę
halo
krzyczy jakiś przejęty mankiet
tamtych na pizdę już walą compadres
brawo
myślę i próbuję się podnieść
ciało
już nie reaguje na bodźce
biało
i migają sceny fazowe
po auto na resorach schyla się chłopiec
[zwrotka 4]
jak to w ogóle możliwe mi powiedz
widzę siebie, ale w trzeciej osobie
tamto, nie może być prawdą, o boże
łapie schizę, że tym razem już schodzę
gościu, ile można – słyszę z daleka
głos ale jakby mi mówił do serca
won stąd, lepiej się ogarnij przyrzekam
na litość boską wyglądasz jak fleja
wiem że samotność i dusza z tych trudnych
wiem, że przed sobą to próbujesz ukryć
zgiełki, używki nie wypełnią pustki
sk-maj to wreszcie, nie próbuj mnie zmusić
do decyzji trudnych się nie chce unosić
widzę jak szarpiesz się, swoje powody masz
nie będę tutaj niczego dowodzić
wracaj tam, zaraz o wszystkim zapomnisz
Random Lyrics
- smith & thell - february lyrics
- frida sundemo - whenever lyrics
- pepa knight - company lyrics
- roger daltrey - let it be lyrics
- iggy pop - chocolate drops lyrics
- rupaul - legends lyrics
- majkel - #hot16challenge lyrics
- khalil - 2 ea$y lyrics
- all-4-one - she believes in me lyrics
- kaz bałagane - cisza lyrics