zeus (pol) - duchy lyrics
[zwrotka 1]
osiedle zimne jakich setki
lecz tu szaliki to są znaki bestii
masz tylko moment, żeby się określić
i parę malinowych kropel skrapla sorbet śnieżny
cały czerwony sprawdzas czy masz zęby
a kwadrans przed tym czytałeś na polskim wierszyk, i stres był
wszyscy jesteśmy jak kameleony
gdy chcemy przeżyć czasem zbroję kują nam demony
parę lat po tym wali klatka skunem
i każdy do browara wódę, cała banda tu jest
nawet najsłabszy sommelier czuje awanturę
gdy gubi się stary ziomeczek tu i go znajduje karma
but za butem jak lawina spada
choć się nie ruszyłeś w sumie to jest siła stada
rano będziesz mieć pobudkę w stylu to jest zawał
bo niе pamiętasz w ogóle by ten gnojek wstawał
[refren]
są miеjsca gdzie nie chcę już wrócić, choć były dla mnie jak dom
w pamięci mam kilku ludzi, z którymi łączyło mnie coś
a dziś są dla mnie jak duchy i żeby móc zrobić krok
muszę z siebie to zrzucić, spalić za sobą most
[zwrotka 2]
znajdowało za dzieciaka się tu dziwne rzeczy
jak p+rnoklisze w krzakach obok śmieci
serca łomoczą na twarzach wypieki
w stanach dopiero w planach ktoś ma internety
o koleżankach myśli zmieniasz ciutkę
jeden typ chce dać laurkę, drugi zwiedzać..
stoisz jak w mięsnym chciałbyś sprzedać bułkę
wszystko się zmieni kiedy w melanż pójdziesz
trochę późno lecz hamulce puszczą
u niej łóżko durex z dziurką i pigułka już po
związek na krótko się zamienia w długi
a potem ranę ci zalepia drugi
i zmienia w gruzy się jak tamten
fale zwątpienia topisz w szklance i w koleżance
gdy mówisz sobie już wrażenia nic nie zrobi na mnie
ona stwierdza że jak wpadnie będzie idealnie
[refren]
są miejsca gdzie nie chcę już wrócić, choć były dla mnie jak dom
w pamięci mam kilku ludzi, z którymi łączyło mnie coś
a dziś są dla mnie jak duchy i żeby móc zrobić krok
muszę z siebie to zrzucić, spalić za sobą most
[zwrotka 3]
gdy inni tu do pracy szli rzucał się mi do gardła
niejeden raz nikt inny jak lucyfer syn poranka
kto tydzień szukał mych emocji to je w piątek zastał
wspomnienia z nocy jak nagrania z domu poltergeista
nad ranem spiryt znikał jak kamfora
bez egzorcysty by za tydzień znów być gdzie ambona
długo zajęło nim zacząłem widzieć w nim potwora
mój dawny mistrz mordę drze na mnie dziś jak kikimora
Random Lyrics
- ana júlia canela de fogo - deus está te ensinando lyrics
- townies - dogyard lyrics
- fr. eduardo hontiveros sj - ina ng paglaya lyrics
- riviera - non dirmi addio lyrics
- forgi2k - actin up lyrics
- danno simpson - larimer county jail lyrics
- junior pandeka - la parada lyrics
- btb - ари ночная звездa lyrics
- fto sett - duck no smoke lyrics
- .cutspace - crossroads lyrics