azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

gastrojan – +230 lyrics

Loading...

kierunek wwa wsiadamy w blablacar
nabieram dobry vibe słuchając kendricka
choć kilometr przed celem lablab przemek złapał laczka
z uśmiechem przed siebie docieramy na okęcie
w recepcji otwieram paszport i taka niespodzianka że ten który trzyam w ręce nie jest mój mniej więcej
tak nagła panika sprawia że myślę szybciej
jak bethesda powierzyłem dużą misję
dotrzeć do stolicy w 3 godziny z dok-mentem
i co jest piękne że zrobili to szymon i jędrek
pełen banger piątki zbite i lecimy tutaaj
na lotnisku mówią coś że maszyna zepsuta
a i tak odleciałem jak niejeden boeeing
dreamliner do krainy morfeusza start z podłogi
poprawka, na obecną sytuację przyda się
ale teraz ja ustalam te warunki kamracie

refren
pomimo późnej pory, dobry morał w cenie jest
po słuchaniu reszty rozglądam się tu za cashbackiem
u mnie kolorowo jak u dawcy pamięci
młody jan chagall sunę przed siebie jak optimist

na pokładzie wita uśmiechnięta stewardessa
wymuszony odruch ale wszystkie płyny we mnie miesza
wysiadam i cały się topię jak lodowy sopel
nic nie zostawiam na potem choć czuję go jak skaczę skaczęw ogień
życiowe turbulencje w końcu kto tego nie przeszedł
chyba książe z bajki, albo banan w mercedesie
wiecznie dzikie życie jak jebany mada… czekaj
nie dla miękkich cipek jak dywany od samego mesa
lecę do płyty jak ten ciechan na chodniki, oni chcą wyniki
a ja nie chcę zostać nikim, mam te pliki
łejwy w rarach, dyszki w barach listy zadań
lata starań i co powiesz mi że się wypalam
może nawinę coś o pieskim życiu chociaż
w tym przypadku będzie to niezrozumiana metafora
nie będę ich rozliczał z rachunków sumienia
za to zmienię tło na jakiś znacznie milszy temat

refren
pomimo późnej pory, dobry morał w cenie jest
po słuchaniu reszty rozglądam się tu za cashbackiem
u mnie kolorowo jak u dawcy pamięci
młody jan chagall sunę przed siebie jak optimist

ej ej ktoś z pomostu krzyczy janek zwolnij
mogę zwolnić jak u stóp mi stanie loui gerstner
nie chcę brać l4 jak chory pracownik
choć dziś komórki szare jak u marzyciela nieobecnee
opuszczam rynek z siatką liczi
w łapie bilet do stolicy
piję aludę i się nie przejmuję niczym
rynki przesiąknięte armomatem ziół
owoców warzyw kadzideł na ulicach pełno psów
zamiast kota w worku miałem gada w majtach
gdzie bym nie był nie będę trzymał węża w kieszeni sprawdzaj
7 odcieni na glebie i czysty błękit nade mną
nadmiar promieni na ciele, stąd pierwsze znaki dla ciemnot
to nie pomyłka jak blue penny
na plażach szukałem świętego spokoju i swych cieni
będąc tam nie chciałem nic zmienić
bo jak bruno mars gwizdałem na wszystko bez ściemy



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...