azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

kidd (pl), faczyński – shotgun lyrics

Loading...

[zwrotka 1 – faczyński]

pić to trzeba umieć – nie wychodzi mi ten protest
po pijaku każdy kontekst ma seksualny podtekst
więc -blau- zabiję wszystkich, którzy pili do dna
pierwszy wsadzam w usta shotgun
wyjebałem w głowie dziurę tym pierdolonym śrutem
jeszcze kidd mnie ratuje, dostarczając literaturę
i choć z rany wypłynęła cała chęć na c0kolwiek
to sypię na nią solą pochwały dla książek
ej świnie, to was winię
i świat winię
za to co mi nie wyszło – sm-tki topię w winie
a we własnej krwiocinie znajdę więcej dobra
niż we mnie samym, dobra nie pożądam
więc -blaka, blaka-, -paw, paw, paw-
nie będzie dzisiaj w domu ta-tu-sia
wyjebała go z życia ma-mu-sia
a najgorsze, że już mnie to nie rusza

[refren]
woah, go bring me my shotgun
oh i’m gonna start shootin again

[zwrotka 2 – kidd]

moje pożegnanie z bronią, to komiksowy bang
“said the shotgun to the head” – i tak ominąłem cel
prób w sumie było 6, każda trafna – a jak
zamiast nieść sobą śmierć, to wpłynęły na świat
strzał w stopę, procentowo – 4,25
to mnożąc ze sobą odsetek odp-rnych na treść
strzał w kolano, wokół śnieg, wyrok wounded knee
aby dać symbolom żyć – wylewam hektolitry krwi
lecę obok, strzał trzy, słyszysz tylko świst
moim celem jest nic, chcę upaść zanim będzie świt
numer 4 – strzał w plecy, ten jedyny prawdziwy
który wyniósł myśl ludzką na wyżyny
numer 5 – strzał w szyję, widzę grymas twoich warg
to jak już się napijesz, zgoogluj obóz buchenwald
szósty strzał – headshot, z tym, że nie w grze fpp
tylko zdjęcie z biometrią, by się wynieść gdzieś

[refren]
woah, go bring me my shotgun
oh i’m gonna start shootin again

[zwrotka 3 – cruz]

mówię do niego: “jaka piękna gitara”
on poprawia kapelusz i spluwa tytoniem
mówi: “tak jak ty, nikt na niej nie zagra”
oczy zaczęły mu płonąć żywym ogniem
w ucieczce od świata nie ma skrótów
łeb mi się pali jak silnik motora
i choć kminię czasem, żeby się najeść śrutu
wciąż pędzę przed siebie, by uciec od siebie
-beng-, to jak wystrzał z hofmanna
sądzę jednak, że banał i kłamał
miewasz, takie piękne, czarne źrenice
żaden materiał nigdy nie zabierze nas wyżej
to prosta historia o chwilach ekstazy
o tym, że za wszystko przyjdzie zapłacić
o przepaści na końcu, nudzie pomiędzy
o bezdechu w pośpiechu na drodze do śmierci
nie lubię płacić za błędy, a sam wyjebałem we łbie dziury
siekam do kabury skurwysyny jako pierwszy
każde drzewo da się złamać – to kwestia wichury! (heey..)



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...