azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

kiślasty – pewność siebie lyrics

Loading...

może zgubi mnie, zbyt wielka pewność siebie – o
lubię budzić lęk‚ ciało to moje więzienie
życie to jest test – ile śmieci tu odjebę
odpocząłem pierw‚ teraz wpadam w zatracenie

nie podlegam tu wycenie‚ bo się cenię
widziałem za wiele, ty chcesz mnie wprowadzać w szereg?
i sobie zmieniam cele – się nie zmienię
pojeb jest za sterem, płynie w nicość tu sam jeden

te syreny nie są piękne‚ wyją nieco w pełnie
chcesz posłuchać pewnie, kim ty dla mnie jesteś?
serio ? nic ci nie powiem bo nie chcę
na pewno, bo z nikim nie gadam przez sen

wkurwiam cie na mieście‚ cały w dziarach, biżuterii
a będzie ich więcej i będą jeszcze szczersze
rekin wokół leszcze, a ty naraz zarób ten kwit
znam swe miejsce, jak strach bycie powszechne

wciągają mnie w serce piekieł, po to mnie szukali
gdzieś za marginesem , bo nie stronie tu od walki
od dziecka – od kartki
odbierz sam swoje, albo innym kradnij

gdy kogoś tracisz, nie ma dobrych słów na pożegnanie
nie przepraszaj, pozwoliłem ci tu syfu nanieść
nie powtarza się coś takiego jak zaufanie
to zaraza obserwują w tym teatrze twarze

życie snapem, no bo krótką mamy pamięć
kiedyś były na nie, teraz tu wskakuje na nie
kisiel w rapie, to nie oszlifowany diament
dlatego nie błyszczę przykładem

sympatyczny jak atrament, wkurwiony jak zawsze
pragmatyczny to nie talent, tylko w życiu punch’e
śmieszą coraz bardziej, co brać na poważnie?
na twoją ku zmartwień dupę nocą “parskłem”

i podcięła sobie żyły w wannie
tak czerwone róże, nie trafiały się w naturze
gdy robiłem sobie wyliczankę
w której ludzkiej skórze zostanę tutaj na dłużej

idę w burzę w plany burzę, nie służę, ani nie wróże
gubię orientacje, bo głowa ciągle w chmurze
musze musieć sprzedać dusze, nie luzem – za fuzje
oni zmienią orientacje – się nawzajem w dupie

mają, gdy ja kradnę znowu słońce majom
gdy na klatce wagi cyfry wyświetlą
gdy na ławce sami szybcy, no bo to wcierają
bo w tej klatce nie ma wolnych, nawet jak se palą

halo, ślady zatrzyj, to nie geesy za trzy
niedziele towaru w niedziele, to nie wystarczy
niewiele koszmaru, tak wiele straciłeś szans, ty
nie będzie mi nałóg w zakręcie podbijał fazy

te cipki bez skazy to bujda jest, a nie thug life
chcieli się odważyć, same zera, a nie szóstka
moja płyta to liturgia. a twoja mnie wkurwia
moja pyta wulkan, strumieniowo płodzi bóstwa

złoto odbiciem jutra, chujni odbiciem twój rap
po nocach na placu, a nie chciałem się wyhuśtać
dramat – to widzę w skutkach, bujny obfita dżungla
w betonowym gmachu, co dzień myślę jak coś ugrać

na akcje się spóźniam , szczęśliwi czasu nie liczą
jestem happy w kutas, ale nie mogę wam przysiąc
pożegnałem stare życie, nowego nie umiem przyjąć
emocje stale skryte ,serce chowam w przyszłość

to jest rzeczywistość, to jest rzeczywistość
nie ma ludzi wokół, kiedy jesteś śmierci blisko
to nie pesymizm, bo, to nie pesymizm, bo
zakładam logiczny scenariusz, bo realistą

jestem, na siebie zakładam to co dla mnie
najlepsze i tylko rozbieram rap grę
na części, myślę jak złożyć poprawnie
ją w exit, ale muszę uciec najpierw
od presji jak elvis presley



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...