azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

pajac – słuchawki lyrics

Loading...

[zwrotka 1]
mam na parę machów szlugę, zapalę ją na długiej
chłopaki chcą na f-kę i jak zwykle im odmówię
wchodzimy na drugie, nie jaram bo nie muszę
dokończy jointa k-mpel i zgaruje go na spłuczce
po dzwonku na słuchawki, gracze ostatniej ławki
z zeszytu wyrwę kartki, rap do instrumentali
rzadko spisuję z tablic, oszczędzamy nadgarstki
jak chcieli nie przepuścić, to każdy był poważny
chłopaki dzisiaj saksy, dla mnie żadna bajka
pod nosem nucę “sky’s the limit” albo coś nas’a
na korytarzach wiara, w kapturach, bluzach wielkich
blackbooki, a nie złote myśli, każdy był wielki
na metkach m-ss denim, design a’la pato
marzenia, gdzieś wysoko w chmurach, po ziemi twardo
i znowu, tak jak zawsze, wezmę całe zło na siebie
włożę słuchawki i pewnie będzie lepiej

[cuty: dj mono]
i let my tape rock, ’til my tape popped
smoking weed on bambu, sipping on private stock
writin’ in my book of rhymes
sky’s the limit

[zwrotka 2]
mam na drugą zmianę w pracy, wieczorem porządzimy
chłopaki chcą do rana i jak zwykle wracam z nimi
nie liczę promili, na pewno tych wypitych
pod promil, a nie jakieś tam bankiety, urodziny
nad ranem jestem w domu, w południe na magazyn
zniszczony rzucam paczki, se możesz wyobrazić
wchodzimy do szatni, gadki o szmalu marnym
jak spełni się marzenie to inne będą trasy
rzucam to na słuchawki, na telefonie piszę
chłopaki się wkurwiają, że mnie sercem nie ma w tyrce
a ja chcę się stąd wyrwać, moja wizja na liniach
pierdolę szlugi w doku i pracę po godzinach
mam bity po godzinach, piszę jak męczy chwila
żyję jak kurwa widać, weź mi nie przypominaj
chcemy czegoś dla siebie, lecimy po to biegiem
włożę słuchawki i może będzie lepiej

[cuty: dj mono]
those were the days i remember
kept my radio on 98 or bls
i’m doing rhymes now, f-ck the crimes now
says who, says me, the lyrical

[zwrotka 3]
mam dzisiaj zagrać support, w klubie ludzi gęsto
nie wiem czy przyszli na mnie ale browar mam za sceną
chłopaki chcą do baru, tak radzę sobie z tremą
jak krzyczą moją ksywę to się unoszę nad ziemią
dzieciaki chcą autograf, dla nich i dla ziomków
aż dziwne, bo to moją na oryginalnym krążku
z podwórek paru typów, kiedyś z tamtej strony
żeby poczuć się spełniony nie muszę wejść na olis
to mój prywatny olimp, viva-la-kurwa-fiesta
chodzimy po kolędzie i nikt się nie oszczędza
przed wejściem na słuchawki, czy pamiętam jak leci
bo słuchacze są w te wersy uzbrojeni po zęby
i razem cała sala, pod sceną słyszę “pajac”
jak znowu wchodzi bit to ciary po same jaja
na mikrofonie serce, w studiu jak u siebie
włożę słuchawki i wiem, że będzie lepiej

[cuty: dj mono]
i let my tape rock, ’til my tape popped
smoking weed on bambu, sipping on private stock
writin’ in my book of rhymes
sky’s the limit
those were the days i remember
kept my radio on 98 or bls
i’m doing rhymes now, f-ck the crimes now
says who, says me, the lyrical



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...