azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

ten typ mes – alkopoligamia 2013 lyrics

Loading...

[intro]
eeej
może mam dla każdego cztery wersy, ale tak naprawdę stawiam szóstkę!

[verse 1]
alkopoligamia – głupie imię, na spółkę córkę
ale tak ją nazwałem, ta mała nie płynie z nurtem
przystań, gdzie jeden rzuca krzesłem, drugi siedzi za biurkiem
każdy zasłużył na czwórkę
kajtek a.k.a. hade głosem do zadumy zmusza
choć czasem myślę że słyszę krewnego sokoła i fokusa
jeszcze te jego gały jakby miały x-ray
prześwietla te dupy nawet kiedy nie chce
lekceważysz go, przyjdzie mu z pomocą mada
skrada się cicho, bo nie pije, sztywny jak bal-strada,
na balu gadasz z nim o książkach, palisz
pochodzi z dzielnicy w której niełatwo portfel ocalić
zaznajamia mnie z tą stroną warszawy
tak jak theodor też preferuje brzeg prawy
ciągle się z nim sprzeczam, bo to gość bystry
w oczach iskry, lubię zaliczać od niego asysty
gdy się dzieli myślą, i to samo mam z pjusem
kibicem, prawicowym eks-chlejusem,
gdy już gęste jest powietrze, pijemy za l-stracje
i olewamy politykę, a w tle lecą rapsy

[hook]
ból, uśmiech, syf, radość
seks, lenistwo, tłum i stado
lęk, wiedza, wiara, siła
alko-poli-gamia, bijacz!
ból, uśmiech, syf, radość
seks, lenistwo, tłum i stado
lęk, wiedza, wiara, siła
alko, salto w nagraniach, przyjaźń!

[verse 2]
gosia, miewa więcej humorów niż comedy central
ale jej wiedza, tego nie pomieści pendrive
o, wie jak pojechać piórem
w zeszłym systemie to od niej uczyłbym się jak kiwać cenzurę
hubson rozkręci g-funkiem nawet stypę
i chyba każdy w tym kraju pił z nim w któryś weekend
nie znasz hubcia? pewnie poznasz w dniu jutrzejszym
życzę mu tylko więcej mixtapów i mniej playstation
karwel – to jego rapu słucham gdy chcę polskiego
i kiedy pora się najebać, lj puścić trzeba,
ma styl i zasady, przed nimi chylę czoło
dziwne że jego demo nie przyniósł mi gołąb
stasiak z drugiej strony zna cały internet
i też dzięki niemu nie muszę się jebać z żadnym koncernem
życie nas testowało wśród niemałych drak
mes – twój ben affleck, st–zy – mój cezary żak,

[hook]

[verse 3]
głośny, ma swój świat i piękna to kraina
zna na pamięć dziwne filmy, na “stash” mówi grażyna
jest smerfem marudą, lecz jego bity to cudo
najstarszy z nas wszystkich, trochę jakby sensei w judo
à propos black belt greg, nie zgadniesz jaki ma pas
i jak to bywa z fighterami, chyba najspokojniejszy z nas
zamienił kimono na gram-f-ny, ciosy na tricki
wydaje się być zadowolony, ja słyszę wyniki
nikim innym nie zastąpisz eminencji szarej
witek, w moim crew jak drew carey
wśród szalonych socjopatów zna moc ordnungu
i może za reżyserię wpinać se medale w mundur
na koniec ten punchline matki natury, (kuba knap)
skurwiel dosłownie trzyma głowę w chmurach
sam musi robić sobie bity, ma tak odrębny lot
wysoko mierzy, ja w niego wierzę, to podniebny kot

[hook]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...