azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

tonciu – nie umrę w samotności, tylko z samotnością lyrics

Loading...

narkotyki roz++++++++++ głowy moim znajomym, brzmi znajomo?
dopiero wiłem się na podłodze jak koszyk
choć nie jestem ułożony, walczę tylko nocą
dla mnie chwile grzania były, jak wszystkie z tobą

narkotyki roz++++++++++ głowy moim… nikomu
niektórzy się podnieśli, niektórzy nie chcą się podnieść
i znowu, widzę to po koszach na śmieci
jakiego dna mamy dotknąć, by się odbić i odlecieć

piszę ten tekst, jakbym k++++ miał tu kodeinę
ilu chce biec do majki ze mnie, ch++ że od niej zginę
jestem sobą jak nie żyję, wszyscy znają ponoć prawdę
jesteś prostą, dla mnie niczym, jestem sobą zawsze
podróżuję sam, czaisz, jak permanent vacation
nie chce dlużej ranić, możesz skrеślać mnie za wersy
czasem myslę + chyba niе wiem sam dziś czemu ćpam
i wchodzę głębiej przez twój podeptany efekt bram

chciałbym być morfiną w strzykawce e e e e
potem igłą i kableem
mieć wlasne pole makowe
sprzedawać precle, robić drożdżówki, a to co dobre zachować
potem skręt zwiastuje mi cudowny dzien ᵈᶻᶦᵉⁿ ᵈᶻᶦᵉⁿ
biel przechodzi w czerń
nie lubię jak przychodzisz wisząc mi nad głową
nie umrę w samotnosci, tylko z samotnoscią

ile musisz tego przyjąć, całą jedną paczkę?
patrzysz pusto w przestrzeń mając pięć conajmniej w kieszeni
mam po coś tolerancję, która w szybkim tempie wzrasta
samotność może zawsze ufać, narkotyki, jeszcze tata

z tobą nie dotykam ziemi, z kodą nie dotykam ziemi
prowokuję moment, w którym z tobą nie dotykam ziemi
chcesz mnie widzieć, jak to w życie weszło z kontrą w butach
i jak krzyczę, “tato, juz chyba tego nie kontroluję”

nie lecę tylko po to, zeby wyjść od ciebie
choć zawsze mam jakąś odrazę
jest ciężej wylądować, niż odlecieć
choć latwiej wstać rano, niż zasnąć
chciałbym bliżej poznać samotność
jak [?] na mordę, jak prosta jest droga
prawdopodobnie potem zerwać z nią kontakt
bo jak długo można, jak nie jest wygodnie

nie ważne jak dokładnie, ekstrakcję przeprowadzam
bo nie da się na zawsze oddzielić się od stada
powiedzmy, że na nich nie patrzę jak się oddalam
kolejny raz przegrałem, bo będzie ciężko wracać

te wersy często pisane w stanie agonalnym
albo skrajnie zgrzany i dalej miało parzyć
i dało ciepla jak nic nigdy… i nikt
i miałem przestać, żeby jakoś żyć

chciałbym być trampkiem w ampułce
i dać ci ten plusz tak że pragniesz stąd uciec
mieć własny koncern farmaceutyczny
i ćpać wszystko czyste

sześć do dwóch, proporcje w dziesiątce
jak chcesz to rzuć, ja chcę choć trochę mieć spokój
nie ma go ze mną, już nie mam inspiracji w twoim rapie
tylko dz++++ które chcą być fajne. chcieć to móc?

od teraz nie chcę by było choć trochę jak dawniej
nie ocieram się, oni mylą prostotę z banałem
mogę sie wahać, ale tylko, kiedy z sobą sam przesadzę
czasem trzeba żeby złapać nową równowagę
chciałbym być morfiną w strzykawce e e e e
potem igłą i kableem
mieć wlasne pole makowe
sprzedawać precle, robić drożdżówki, a to co dobre zachować
potem skręt zwiastuje mi cudowny dzien ᵈᶻᶦᵉⁿ ᵈᶻᶦᵉⁿ
biel przechodzi w czerń
nie lubię jak przychodzisz wisząc mi nad głową
nie umrę w samotnosci, tylko z samotnoscią



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...