azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

viruz [pl] - ad akta lyrics

Loading...

[zwrotka 1: szad akrobata]
za tę miłość w tej rodzinie, oddałyby sierociniec
matka z ojcem je uczyli, że te ślady będą sinieć
spróbuj czegoś im nie przynieść, a zapamiętasz jego imię
pewnie będziesz miał przez miesiąc pod ubraniem pięciolinię
nim on kable w pięść owinie, nieopodal na komatach
elitarnie trwa narada, elita wpierdala tatar
to debata o kotraktach na układach, o etatach
konkurencja w tarapatch, temida pali wariata
inny elitarny krąg, miejscowi persona grata
dają obiecany lont, szczerząc ryje na plakatach
czujesz przedwyborczy swąd, skwierczy mięso w armatach
dziś poświęcą hajsy z kont, a jutro nie są na stratach
tu się liczy każdy głos, prezydent za marny grosz
jak powiedział ważny ktoś, przeszedłby o mały włos
beat wał ci kradnie yo!, witaj w matnii, wiesz kto nad kim?
to może zamiast za kratki trafisz do szufladki!

[refren: cham-pion]
szantaż, miazga, masakra, w domach, osiedlach, miastach
rzeczywistość oparta na faktach, kluczyk, szufladka – ad acta
skandal, anarchia, rozgardiasz, na ulicach, w sklepach, knajpach
codzienność oparta na faktach, kluczyk, szufladka – ad acta

[zwrotka 2: viruz]
przyczajony skurwiel ostrzy na uboczu nóż
bo ma plan ujrzeć jak krwawi komuś brzuch
mści się bo wcześniej typ mu mordę skuł
los wybrał ofiarę – ni przyjaciel, ni wróg
w dziupli dwóch kumpli szykuje furę na przemyt
są łapówki, kulki? tak działa przemysł!
chuj ci do tego co w wagonach wieziemy
przyjdź do budki a szlugi jezus na prochy zamieni
płonie buda z żarciem – konkurencja nie śpi
na fast foodach trzy jackie, tu jesteśmy lepsi
kucharzu lizać palce, nie istnieje sąsiedni
zresztą u nas kolacje, tamci mieli ser zły
terror w rodzinie stosuje jedyny żywiciel
klapka mu dziwnie, jebnęła w psychice
ma garba od życia – im też uprzykrzy życie
i sprawdza na kablach ile dziecko przyjmie

[refren: cham-pion ]

[zwrotka 3:: cham-pion]
zauważ czasem, co robią w rządzie, to co ma pływać – chodzi po lądzie
to co jest ważne, coś istotnego, jest nieistotne i nic ci do tego!
patologia w domu, w nim głodne dzieci chodzą
a opieka społeczna na umówione wizyty przychodzą
i w taki dzień (dzień), skacowana matka
dwie dychy pożyczyła od sąsiadki, z którą wczoraj piła
kupiła mleko, kotlety usmażyła, surowe, ale dzieciakom smakowało
dobrze wypadła w oczach opieki, a nałóg ją wykańczał powoli niestety
dlaczego tak?
dlaczego jest? nie można wszystkim zatrzymać łez?
nasza nieudolność, myślę sobie nie raz
(te) te sprawy są na już,(te) te sprawy są na teraz!

[refren: cham-pion ]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...