azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

wieszak zdr – pora lyrics

Loading...

[refren: wieszak zdr]
to jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
do niczego mnie nie zmusisz, zrobię po swojemu
w dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu
to jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
do niczego mnie nie zmusisz, zrobię po swojemu
w dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu

[zwrotka 1: wieszak zdr]
to jeszcze nie koniec, ja wciąż tutaj jestem
teraz jest mój czas, kleję sobie wers za wersem
jaki byłem, taki jestem, o dużo nie proszę
zdrowie bliskich i ich szczęście, o resztę sam zatroszczę
mam obie sprawne ręce, coraz mniej kruszę i kręcę
głowę muszę przewietrzyć, żeby zbierać więcej
czym prędzej, bez żadnych przypałów
cały czas przed siebie, życie to jest nałóg
który zmusza do poświęceń, żeby przejść przez drogi kręte
zawsze z głową do góry, dla mnie to jest święte
byłem tu, byłem tam, trochę zobaczyłem
ten, co ma pieniądze, ma przebicia siłę
dlatego się nie dziwię, że tracą swe wartości
mało już zostało ludzi z krwi i kości
cały czas jest pościg, jeden lepszy od drugiego
bez skrupułów cię oszuka, jak czuje profit z tego
musisz się obudzić, pamiętaj – darmo nie ma
jak sam nie weźmiesz, sucha kromka chleba
nic się nie zmieniło, cały czas ta sama gierka
system cię wciągnie, czeka szybka poniewierka
nie pal mostów za sobą, niewiadomo co się zdarzy
bądź zawsze elegancki, w razie w pomoże każdy
obudź się z letargu, nie wszystko takie piękne
jak dasz im palec, to upierdolą rękę

[refren: wieszak zdr]
to jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
do niczego mnie nie zmusisz, zrobię po swojemu
w dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu
to jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
do niczego mnie nie zmusisz, zrobię po swojemu
w dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu

[zwrotka 2: szkodnik]
ja mam dla kogo żyć, choć momenty są tu trudne
jakoś trzeba sobie radzić, czasem musisz iść pod górkę
o własnej śmierci nie myślałem przez sekundę
mam rocznego syna i czternastoletnią córkę
trzeba w końcu się ogarnąć, przecież nie chcesz skończyć w pudle
albo za młodu w przyciasnej trumnie
uważaj chłopak, bo w życiu bywa różnie
twarde narkotyki, wpadniesz w wir, no i popłyniesz tym nurtem
koledzy cię zostawią, [?] gównie
bardzo to prawdziwe i zarazem sm-tne
mało który ci pomoże, jeszcze wbije gwoździa w trumnę
weź się za siebie, po co stać w martwym punkcie
każdy z nas i tak w swoją stronę pójdzie
ty myśl o przyszłości i o lepszym jutrze
w porę zrozumiesz gdzie popełniłeś błędy
jak warte, no to napraw, przecież nikt tu nie jest święty
to jest ta pora, musisz wziąć się za konkrety
obrać swój kierunek i wyrzucić stare śmieci
nie zarabiać na ulicy i nie pchać tam swoich dzieci
białystok, śródmieście, mało kto przykładem świeci

[refren: wieszak zdr]
to jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
do niczego mnie nie zmusisz, zrobię po swojemu
w dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu
to jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
do niczego mnie nie zmusisz, zrobię po swojemu
w dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...