azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

wredny x alex – co mogłoby pójść nie tak? lyrics

Loading...

[bridge: wredny]
ten dzień (ten dzień)
wszędzie (wszędzie)
jest tak pięknie (pięknie)
niech już tak będzie (będzie)

[refren: alex]
(pu! pu!) dasz życiu po mordzie
(pu! pu!) ten dzień będzie twoim
(pu! pu!) rękawice w górę
(pu! pu!) i siła woli
(pu! pu!) najpierw kawunia
(pu! pu!) zbożowy batonik
(pu! pu!) i nie ma chuja…

[zwrotka 1: wredny]
i znowu chuuuuj, wcisnąłem 10 razy drzemkę
chuuuj, obmyślałem plan jak przemknę
ale gnój, bo mnie szef zobaczył i powiedział ‘cześć co tam?!’
odpowiedziałem ‘spoko dzięki, idę po kawę potrzebuję kopa’
tak wyglądają elastyczne godziny pracy
niby nic się nie stało (na, na, na, na)
niby jest wszystko ni-niby cacy (na, na, na, na)
to jednak mnie męczy niedbałość (na, na, na, na)
bo jakbym wstał wcześniej, bym se w przestrzeń wyszedł wcześniej
całe 30 minutek – minutki takie tycie śmieszne
co nie znaczy, że pójdę teraz spać później
chociaż bywa różnie
to straciłem pół godziny, które i tak bym spędził na gównie
ale i tak się wkurwię na to, bo czemu miałbym się na to nie wkurwić
i nawet jak mi dzień pójdzie jakoś, to już na coś zdążyłem się wkurwić

[bridge: wredny]
ten dzień (ten dzień)
wszędzie (wszędzie)
jest tak pięknie (pięknie)
niech już tak będzie (będzie)

[refren: alex]
(pu! pu!) dasz życiu po mordzie
(pu! pu!) ten dzień będzie twoim
(pu! pu!) rękawice w górę
(pu! pu!) i siła woli
(pu! pu!) najpierw kawunia
(pu! pu!) zbożowy batonik
(pu! pu!)i nie ma chuja…

[zwrotka 2: alex]
moja największa mała porażka to dobry trening
tak przynajmniej myślę, w tym roku nie miałem jeszcze
i co poniedziałek chcę coś w tym zmienić
ale zdarza mi się w ostatniej chwili skręcić skrzyżowanie wcześniej
i wrócić do domu, gdzie umierają ludzie. czy chcę się zabić?
za często kończę tam gdzie zaczyna się komfort… jak alladyn
i zmuś mnie pod groźbą nabicia na badyl, pozdro joseph conrad
zamiast ćwiczyć, znów wymówka, że praca, że obiad, że tonę w jointach

a kiedyś rok ciskałem w boks, było mi z tym dobrze
tęsknię, boksie. bo księ-ga zasad boksu dała mi progres
i proste, że garda w górę i w bok-sierp, nie brok i problem
a teraz no training i nonsens, jebią mnie plecy i bok ssie
boks, mate. przysięgam, wrócę, tylko nadbuduję masę, jebać geny
w pierwszej gimnazjum siedzą jeszcze moi sparing-partnerzy
spoglądam prawdzie w podbite oko… cieknie jej krew z nosa
moje życie jest rocky, a ja sam sobie serwuję… nokaut



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...